Pomysł na ten przepis podsunął mi tata. Opowiadał, że podczas ostatniego pobytu w Łebie jadł obiad w jakiejś restauracji, gdzie zamówił, jak się okazało, całkiem smaczny warkocz z polędwicy wołowej. To właśnie podsunęło mi tenże pomysł. Jednak polędwicę wołową podobno łatwo spieprzyć, a jest droooga... Dlatego zdecydowałem się na polędwiczkę wieprzową.
1 polędwiczka wieprzowa
6 plasterków szynki dojrzewającej (szwarcwaldzka, wupertalska lub podobna; myślę, że można też ewentualnie użyć wędzonego boczku)
świeża bazylia
sól, pieprz, sproszkowana papryka i czosnek
łyżka masła
Polędwiczkę wieprzową umyłem, obrałem z błonek i przekroiłem wzdłuż na 3 równe długie części. Każdą z nich natarłem dość obficie solą, pieprzem, papryką i czosnkiem. Następnie ułożyłem na nich po 2 plasterki szynki. Zaplotłem gruby warkocz, utykając w skrzyżowania polędwiczych wstęg świeże listki bazylii. Profilaktycznie warkocz związałem mocno po obu stronach sznurkiem. Na patelni mocno rozgrzałem masło i obsmażyłem krótko warkoczyk z każdej strony na złoto. Zdjąłem warkocz z patelni i ułożyłem w naczyniu żaroodpornym; polałem masełkiem z patelni. Piekłem pod przykryciem przez ok. 30 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni C.
Podałem z gotowanymi ziemniakami. Kamilcia piała z zachwytu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz